Obraz, kult i koronacja – „Jeden Karmelita, ksiądz pobożny i snadź niepospolity artysta – malarz (około 1500 r.), powziął szczęśliwą myśl z wyższego widocznie natchnienia, odmalowania wizerunku Matki Bożej na zewnętrznej ścianie, ponad drzwiami bocznymi kościoła”. Tak przedstawił powstanie obrazu i preludium kultu, znany kapucyn O. Wacław Nowakowski, łączący elementy przekazu źródłowego z podaniem ustnym. Gdy rzeczony karmelita – malarz, rozpoczął swe dzieło nakreśliwszy kontur, zadzwoniono właśnie „na pacierze”, więc skierował swe kroki do chóru, zostawiwszy malowanie. Tymczasem podczas jego nieobecności – jak chce legenda – niewidzialna ręka dokończyła tworzenia wizerunku. Następnego dnia zbierały się gromadki ludzi podziwiając Madonnę. Takie były początki kultu.

Wiek dwudziesty dodał swe badania obrazu jako obiektu sztuki malarskiej. Z początku Stanisław Tomkowicz wyznaczył wiek Madonny na czasy renesansu :”O ile pierwotne malowanie dojrzeć i zobaczyć można, wskazywałoby ono dobrego malarza z XVI w.”. Obecnie datowanie obrazu przesuwa się na 4 ćwierćwiecze XV w. lub okolice 1500 r. Artysta karmelitański pozostaje nadal anonimowy. Wybranie miejsca dla obrazu nad wejściem bocznym do kościoła, mieści się w zwyczaju, jaki dotyczył wielu kościołów zakonnych. Wchodząc do wnętrza należało pokłonić się Bogarodzicy. Najstarsza wiadomość o tym, iż twórcą był karmelita, pochodzi z 1610 r., z tekstu O. Jacka Duracza. Przeprowadzone w 1953 r. badania konserwatorskie, wykazały, że obraz stanowił niegdyś część bardziej rozbudowanej kompozycji. Oprócz widocznej dzisiaj Matki Boskiej z Dzieciątkiem, adorowanej przez aniołów, były prawdopodobnie jakieś figuralne obrazy boczne. Sposób malowania aniołów, ich przesadne przegięcia głów i rysunek skrzydeł, miałyby świadczyć o tym, że autor był starszym człowiekiem i kontynuował zapóźnioną manierę malarską. Pod względem technicznym, obraz namalowany jest „fresco secco”, a farby kładzione są na powłoce z tynku wapiennego. W późniejszym czasie obraz został przemalowany farbami olejnymi, następnie restaurowany w XVII w. Drugie malowanie zdradza rękę ubogą w talent, a tworzywo malarskie sto lat temu pod sukienką, płatkami się łuszczyło.

W zagłębieniu ołtarza kaplicy Piaskowej spotykamy dzisiaj Matkę Bożą, przedstawioną w półpostaci, trzymającą na ręce Dzieciątko i w Jego stronę przechylającą głowę. Oblicze Madonny unaocznia twarz dojrzałej kobiety. Jej pochylona głowa i pełne uwagi spojrzenie nastraja wiernych modlitewnie. Głowę przykrywa delikatny, muślinowy welon, częściowo widoczny spod płaszcza spływającego na ramiona. Spięty jest pod szyją klamrą zapożyczoną z Bizancjum (tzw. „maferion”). W jej prawej ręce znajduje się jabłko, po które sięga Dzieciątko. Twarz kilkuletniego Chrystusa jest spokojna, skupiona, ale miła zarazem. Odziany jest w szatkę spiętą paskiem i delikatnie ozdobioną złocistymi lamówkami. Jak słusznie zauważyła Janina Bieniarzówna : „Renesansowe cechy naturalizmu uwydatniły się zwłaszca w harmonijnie i realistycznie ujętym obliczu Matki Bożej, w którym zwracają uwagę duże, ciemne, szeroko otwarte oczy i delikatnie wykrojone usta”

Niewiele upłynęło czasu od namalowania obrazu do przystrojenia go koronami, sprawionymi przez królową Bonę. Te zostały zrabowane w 1614 r. przez łotrzyków, którzy przez wyłom w murze dostali się do wnętrza i oprócz koron skradli wiele cennych wot. Przypuszczalnie niebawem ufundowano nowe ozdoby w duchu baroku, które najprawdopodniej dotrwały do zawieruchy potopu szwedzkiego. Po następnym rabunku dokonanym w połowie XVII w. przez okupanta z północy, malowany obraz chroniony był grubym suknem, spełniającym jedynie rolę osłony, które jeszcze w XIX w. przechowywane było w kaplicy Piaskowej. Nową sukienkę sprawiono w 1681 r. W dobie saskiej przysłonięty był srebrną sukienką „która spalona była”. Później sprzedano srebro, aby sprowadzić nową ozdobę obrazu. Tuż przed zaborami notowano istnienie dwóch sukienek do ozdobienia obrazu : „..jedna feryalna, druga z aksamitu czerwonego, dyamentami, rubinami, szmaragdami i różnemi kamieniami sadzone, te popruto na potrzeby konwentu”. Czerwień aksamitu przyjmowała odcienie pąsowe i karmazynowe, obszyta była jeszcze galonem, haftowana złotymi nićmi i koralami. Podstoli czernichowski Jędrzej Rogala Zawadzki, ufundował w 1786 r., koronę srebrną do obrazu wykonaną przez sławnego złotnika krakowskiego Marcina Lekszyckiego, ale była to korona trójprzestrzenna. Z inicjatywy Aleksandry Fingerówny zorganizowano, w 1841 r., zbiórkę pieniędzy na nową koronę i sukienkę. W związku z przygotowaniami do koronacji cudownego obrazu, Jan Matejko w grudniu wykonał projekt nowych koron, który został zrealizowany przez krakowskiego złotnika Władysława Glixellego, w 1883 r. (koszt wynosił 3 tys. złp.). Korona „zamknięta” Madonny Piaskowej ozdobiona jest czterema cherubinkami, z niebieską kulą na szczycie, zrobioną z lapis lazuli. Skroń Dzieciątka przystroiła mniejsza koronka z Okiem Opatrzności, gołębicą Ducha św. i pięcioma gwiazdkami, które symbolizują majestat Stwórcy : „On liczbę gwiazd oznacza, wszystkie je woła po imieniu” (Ps 147,4), ich liczba tutaj zaś odnosi się do ilości ran Chrystusa. Korony z początku złożone były w kaplicy pałacu biskupiego. Z ulicy Franciszkańskiej przeniesiono je w uroczystej procesji 2 IX 1883 r. Niesione pod baldachimem przez prezydenta Krakowa Ferdynanda Weigela (korona dla N.M.P.) i przez prezesa Izby Handlowo – Przemysłowej Baranowskiego (korona Dzieciątka). Złożono je u stóp wizerunku Madonny na Piasku, i tak czekały tydzień na główne uroczystości koronacyjne. Jeszcze w 1 połowie XX w. oprócz Matejkowskich koron obraz zdobiła srebrna sukienka, odsłaniająca z oryginału jedynie oblicze Matki i Syna.

Materialnym wyrazem wdzięczności, niezmiennie były wszelkie wota oraz fundacje dziękczynne. W XVI stuleciu popularnym stało się zawieszanie obrazów wotywnych, często ilustrujących samych ofiarodawców w jakiejś, zazwyczaj religijnej scenerii, o czym wspomina Michał Grodziński : „W pośrodku jej znamienitego wymalowania dzieł różnych obrazów i wizerunków dobrodziejstw panieńskich był hojny dostatek”. Większość tego typu wot przepadła podczas burzenia kaplicy przez Szwedów. Zachowały się tylko dwa w zbiorach klasztornych. Trafiały się nawet obrazy batalistyczne, w podzięce za triumfy zbrojne – np. za zwycięstwo pod Smoleńskiem (1634 r.). W epoce baroku zaznaczyła się tendencja do składania kosztowności, jako wot. Nie poskąpili kruszcu małżonkowie Anna i Zygmunt (III) Wazowie, skoro w podziękowaniu za uzdrowienie późniejszego Władysława IV, złożyli na ołtarzu „ze złota odlany złotego zaprawdę królewicza na wzrost dziecinny jego wieku wysoki”. Pewien szlachetka Władysław Weselini – starosta sendrowski złożył na ołtarz, na pozór królewski dar : trzy korony. Pierwsza była „fijałkowa” – za uwolnienie z oblężenia, za wybawienie od utopienia dał liliową, trzecia zaś wawrzynową za obronienie od śmierci (1671 r.). Pewne wyobrażenie o ilości i różnorodności wot składanych przy obrazie, daje relacja z XVIII w., brata Izydora Mastalskiego :”Mój Boże ! z jakim było to weselem ludziom patrzeć, kiedy, jak wielki był ołtarz N.M.Panny, tak cały był obity wotami od wierzchu aż do dołu, zaś na wizytacyą przyczyniało się kilkanaście piramid wotami obitych, oprócz tego wieszało się wota po filarach, po gzamsach; było też jedno wotum, którego dwóch ludzi miało co nieść na ołtarz, było też lichtarzy srebrnych na wielki ołtarz sześć (…) było też kiercy srebrnych para valoris 3 …” itd. Bywało, iż niektóre wota przybijano wprost w obrysie obrazu. Wiek XIX miał w tym względzie upodobanie do : korali, tabliczek, medalionów, serc.

O formalne i uroczyste przeprowadzenie koronacji cudownego obrazu wystąpił w 1764 r. O. Michał Pietrzycki, mianowany na stanowisko asystenta generała zakonu w Rzymie. Kapituła rzymska, po zebraniu odpowiednich dokumentów i rozpatrzeniu sprawy, zadekretowała prawo do koronacji obrazu, dnia 7 maja 1764 r. Na koronatora wizerunku wyznaczono biskupa sufragana krakowskiego Franciszka Potkańskiego. Zastrzeżono przy okazji, że korony winny być wykonane na koszt klasztoru. Czyniono na Piasku wielkie przygotowania do uroczystości. Propagowano ideę koronacji, sporadycznie – do przesady, gdy na jednym druku dewocjonalnym z obrazem N.M.P. Piaskowej, pojawił się napis : „koronowana przez Klemensa XIII, miesiąca grudnia 1764 „. Historycy nie są w stanie jednoznacznie orzec, co było przyczyną niedoprowadzenia do końca sprawy koronacji. Rzec można : wypadki dziejowe. Bardziej prozaicznej przyczyny doszukiwał się Żegota Pauli, twierdząc, że uzbierano za mało pieniędzy. Z jednej strony więc zawierucha konfederacji barskiej, z drugiej brak funduszy. Chociaż same korony (dziesięciofuntowe) sprawił Zawadzki, do zorganizowania uroczystości nie doszło. Madonna cierpliwie czekała.

Dwa lata przed wybuchem powstania styczniowego O. Teodor Zatorski wysłał do Rzymu, mający ponad dziewięćdziesiąt lat dokument ze zgodą kapituły watykańskiej na koronację. W załączeniu była prośba o uaktualnienie. Do idei koronacji powrócił przeor O. Romuald Kaczkowski wraz z prowincjałem O. Karolem Milanyakiem. W październiku 1881 r. zawieźli do papieża Leona XIII prośbę o ponowne udzielenie zgody na koronację. Powołano się na dokument z marca 1764 r. W kwietniu 1882 r. odbyło się posiedzenie kapituły watykańskiej w tej sprawie, a w maju kanonik – sekretarz Franciszek Delle Volpe wystosował do OO. Karmelitów w Krakowie pismo ze zgodą. Jednocześnie kapituła rzymska zwróciła się do biskupa krakowskiego Albina Dunajewskiego z prośbą o przeprowadzenie uroczystości koronacyjnych.

Wyznaczone na wrzesień 1883 r. uroczystości u OO. Karmelitów na Piasku, poprzedziło dziewięciodniowe nabożeństwo. Zorganizowano misje prowadzone przez OO. Jezuitów. Propagowano uroczystość we wszystkich warstwach i stanach. Termin koronacji wyznaczony był w rocznicę dwustulecia odsieczy wiedeńskiej. Uroczystościom nadano więc pełniejszy wymiar, łącząc obrzędy religijne z narodowym i społecznym wydźwiękiem. Napływały do Krakowa tłumy pielgrzymów z różnych zakątków kraju „..lud krakowski, Mazurzy, górale Podhala, Rusini znad Sanu i znad Dniestru, spod Żółkwi, spod Trembowli i z najdalszych zakątków, nawet z Bukowiny, dalej Szlązacy /…/. Tworzą oni zbite tłumy przed kościołem. Na korytarzach, przy konfesjonałach, w kościele, w kaplicy, cały lud polski reprezentowany, a zachowuje się cicho, przyzwoicie, jak przystało tak uroczystemu nabożeństwu”- relacjonował O. Marcin Maciak. Liczbę przybyłych pielgrzymów oszacowano wtedy na około 150 tysięcy. A było wśród nich wielu przedstawicieli nie tylko katolickich obrządków chrześcijańskich.

Zaglądnijmy na moment do kaplicy. Ściany na koronację obito adamaszkiem, u góry zwieńczono polskimi orłami. Kolumny ołtarza opleciono festonami z róż. Zwracała na siebie uwagę niezliczona ilość kwiatów, bukietów, tworzących swą zielenią i różnorodnością kolorów żywą oprawę.

Uroczystości rozpoczęły się o godzinie 9-tej, 8 września 1883 r., w święto Narodzenia Najświętszej Marii Panny. W stallach prezbiterialnych kościoła OO. Karmelitów z wolna zasiadali biskupi trzech obrządków, biskupi sąsiednich diecezji, przedstawiciele kapituły krakowskiej. Przybył główny celebrans uroczystości, biskup krakowski Albin Dunajewski, człowiek o niewyczerpanym harcie ducha i szerokich horyzontach, były spiskowiec, światły społecznik – patriota, więzień, wreszcie duchowny witany radośnie przez tłumy. Biskup wysłuchał przysięgi przeora, iż korony strzeżone będą. Nastąpiło ich poświęcenie. Odczytano stosowne dekrety. Przyszła pora na sumę pontyfikalną, podczas której wzruszające słowa padły z ust arcybiskupa ormiańskiego Izaaka Isakowicza. Potem biskup Dunajewski przybrany w kapę koronacyjną królów polskich, sięgnął po korony maryjne. Akt koronacji stał się faktem. W Krakowie rozległy się dzwięki dzwonów kościelnych, rozkołysane na sygnał wystrzału z moździeża. Posłyszano wtedy ważkie słowa biskupa koronatora : „O Matko i Królowo nasza ! Oto u stóp Twoich klęczą biskupi trzech obrządków, pobożnością swoją zaznaczając jedność wyznania świętej wiary naszej ! O Matko jedności utwierdzaj nas w jedności tej, a wygładź rozterki wszelkie i niezgody z Ojczyzny naszej”.

Uroczystość, zgodnie z planem, miała być zakończona procesją po Rynku, ale przeszkodził temu ulewny deszcz. W refektarzu klasztornym zgromadziło się ponad dwustu zaproszonych gości. Wśród zebranych był nawet generał zakonu O. Anioł Savini, biskupi lwowscy : Seweryn Morawski i Sylwester Sembratowicz, Izaak Isakowicz, biskupi przemyscy : Łukasz Ostoja Solecki, Ignacy Łoboś, Jan Słupnicki oraz biskupi wygnańcy : Adam St. Krasiński, Jan Janiszewski. Zaproszono też wielu świeckich. Wieczorem, na zakończenie uroczystości cały Kraków zajaśniał rzęsistą iluminacją. Potem prasa pisała : „Rynek oświetlony był elektrycznie, a oświetlenie to wypadło bardzo dobrze. Płonęło 9 lamp, każda o sile 600 świec. Mnóstwo ludzi przechadzało się po mieście”. U wylotu ulicy Szewskiej wzniesiona była brama triumfalna, z podświetlonymi dwoma przeźroczami Matki Boskiej Piaskowej i Jana III Sobieskiego. Tak oto w uroczystościach koronacyjnych zgrabnie wystąpiły elementy sakralne i świeckie, powiązały się wątki religijne, narodowe i ekumeniczne.

Kult Najświętszej Maryji Panny zwanej na Piasku, zrodził się już na początku XVI w. Ponoć królowa Bona zaraz po przybyciu do Krakowa, w każdy czwartek i sobotę udawała się na modły. Nasilenie kultu miało miejsce po pożarze w 1587 r., podczas którego obraz ocalał z pożogi. Historia powtórzyła się w 1655 r., w czasie potopu szwedzkiego. Wtedy wprawdzie ograniczony został ruch pielgrzymkowy, ale niebawem odrodził się jeszcze z większym natężeniem. Przybywali do odbudowanego sanktuarium wszyscy, poczynając od prostego ludu, a kończąc na koronowanych głowach. Szerokim echem zaznaczyła się w tym miejsu obecność Jana III Sobieskiego i Marii Kazimiery. Król zatrzymał się tutaj 15 sierpnia 1683 r., po drodze na Wiedeń. Obydwoje małżonkowie po złożeniu modlitewnych próśb ślubowali – w razie zwycięstwa – fundację. Ona przyrzekła wystawić kościół i klasztor dla SS. Sakramentek. On obiecał wybudować przybytek OO. Kapucynom. Obydwa klasztory zgodnie ze ślubami stanęły w Warszawie. Notowano równie gorące prośby i podziękowania innych przedstawicieli polskiej elity. Za zwycięstwo nad arcyksięciem Maksymilianem, dziękował Jan Zamoyski (1587 r.). Za uzdrowienie składał ostentacyjne wyrazy podzięki Stanisław Lubomirski, przez całą mszę św. krzyżem leżąc (1642 r.). Szukał tu „utulenia w goryczy i żałości swojej” biskup krakowski Kajetan Sołtyk, fundujący potem ołtarz (1786 r.). Inni powierzali Matce Piaskowej swoją przyszłość, zawierając tutaj związki małżeńskie, przykładowo książęca para Adama i Jadwigi Sapiehów. Dla wszystkich bez wyjątku na wiek, pochodzenie, stan urodzenia czy posiadania, koneksje itp. zawsze stała otworem tak kaplica, jak i prowadzone księgi, w które każdy mógł wpisać doznane przez siebie lub bliskich cuda i łaski. Ogromna ilość zachowanych w Krakowie drukowanych wizerunków, pieśni, drobiazgów z postacią N.M.P. od OO. Karmelitów, albo wręcz kopii samego obrazu, wspomagała właściwy kult Bogurodzicy.

Tętniący żarliwością religijną wiek XVII zostawiał także obrazy słowne niecodziennych zjawisk, potęgujących dewocyjny ruch : „Roku Pańskiego 1634 dnia 15 X tak się był ten obraz zmienił i on śliczny księżyc : Pulchra est luna, tak się zaćmił, że teraz święta obrazu tego stała się bardzo blada, niby smutek jaki przekazująca. Zbierali się na ten cud obywatele miasta Krakowa i inni z bliższych wsi i miasteczek. Rokowali wszyscy nieszczęsne przygody dla ojczyzny”. Aby, może pełniej wniknąć w skalę i istotę zjawiska, powinno się wspomnieć o innych niezwykłościach na terenie Małopolski, w tym samym czasie. Oto fakty potwierdzone w dobie Wazów : w 1633 r. stwierdzono łzy na obrazie w Myślenicach (przez 8 dni), w Kalwarii Zebrzydowskiej (obraz podobno płakał przed 1641 r.), podobne znaki widzialne wystąpiły na obrazie N.M.P. w Bochni. Analogiczne zdarzenie na Piasku koło Krakowa, wpisane w kontekst zapowiedzi nieszczęść narodowych, opisane jest słowami : „Potem w 1655 pocił się ten obraz potem nadprzyrodzonym i krople potu były jako orzech laskowy, częścią że na czole obrazu św. stały, częścią że na podłużną tuwalnią spływały i spadały, wiele ludzi duchownych i świeckich widziało. Trwał ten cudowny pot godzin dwie”. Brak w tamtych czasach bardziej wnikliwych analiz, ale sceptycyzmowi ludzkiemu końca XX w. możnaby przytoczyć wiele współczesnych przykładów, z których nie powinien budzić żadnych wątpliwości przykład fatimski.

Kończąc w tym miejscu rozważania o Matce Bożej Piaskowej i przechodząc do karmelitańskiej świątyni, posłuchajmy słów barokowej modlitwy za Kraków, spisanej piórem ks. Klemensa Szmida (z zakonu kanoników regularnych od Pokuty) : „Herbowym miasta tego wieżom uproś pokój i wszelką pociech abundancję. Niech płynie na obywatele miasta tego błogosławieństwo, wesele i konsolacyja (…), jako jesteś Rzeką stołeczne miasto Kraków uweselającą spraw to, aby każdy tego miasta obywatel mógł mówić : Według mnóstwa boleści moich w sercu moim, Twoje pociechy uweseliły duszę moją”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *